Strony

poniedziałek, 10 marca 2014

Szkoło... co dalej?

Usiedliśmy na murku pod torami, spuściliśmy nogi nad strumyk, czy raczej rów melioracyjny, wygrzewaliśmy się w słońcu. Towarzyszył nam szum wiatru, wrzaski jakiejś nieokrzesanej dzieciarni, turkot kół przejeżdżających pociągów i zapach palonego tytoniu. Trochę milczeliśmy, trochę rozmawialiśmy. Odebraliśmy po mandacie i poszliśmy dalej.
Jak każdy nastolatek, tak i my, radzimy sobie z wieloma problemami, licytując się, kto ma bardziej przesrane w życiu. Jak każdemu nastolatkowi towarzyszą nam tzw. ból dupy i ból istnienia. Ale prawda jest taka, że wcale nie jesteśmy jacyś bardzo zdołowani - jedynie znudzeni rutyną, która się bardzo dobrze zadomowiła w naszej krótkiej jak dotąd egzystencji.

Jesteśmy teraz na tym etapie życia, kiedy trzeba zadecydować, co dalej. Matura. Matura to bzdura. 
Zostało nam niewiele czasu, co to są 24 dni robocze? A ja czuję, że nadal nic nie umiem. Te dwanaście lat edukacji nie dało mi tyle, ile bym oczekiwała. Wiem, jak zbudowany jest pantofelek, znam sześćdziesiąt wersów Inwokacji na pamięć, pamiętam, w którym roku powstała pierwsza bajka wytwórni Walta Disney'a w kolorze... Po co?
Szkoła jednak nauczyła mnie też wielu rzeczy, których nie miała na celu. Umiem przetrwać około 50 godzin bez snu, umiem wykręcać się od odpowiedzialności za niektóre przewinienia, umiem obmyślać genialne plany zbrodni doskonałych. Gratuluję Szkoło, stworzyłaś wiele takich "dzieci", jak ja. Oby tak dalej! Tworzy się społeczeństwo psychopatów i socjopatów.
Dwadzieścia cztery dni.
Co dalej? Prawo jazdy, CAE, praca, Białoruś, Litwa, Woodstock, własne mieszkanie, studia...
Łudzimy się, że gdy zerwiemy większość kontaktów, które jesteśmy zmuszeni teraz utrzymywać to coś się zmieni. Znajdziemy innych znajomych, przeprowadzimy się do innych miast - każde z nas pójdzie w swoją stronę. Liczymy na to, że studia będą oznaczać dla nas, że wszystko poprzewraca się nam o 180 stopni. Tak głupio chcemy wierzyć, że za te kilka miesięcy będzie lepiej. 
Będzie inaczej.

Ja to się trochę boję. Przeraża mnie ta perspektywa samodzielnego utrzymywania się, mieszkania z dala od matczynego garnuszka, pogodzenia nauki z pracą... a z drugiej strony wyczekuję tego z niecierpliwością.
Pozostało mi 9 i pół miesiąca nastoletności. 296 dni. 
Ta zbliżająca się dwójeczka z przodu w rubryce "wiek" utwierdza mnie w przekonaniu, że decyzja o wyprowadzce i całkowitym usamodzielnieniu się jest jedną z najlepszych, jakie podjęłam w życiu. 

Czasami mam ochotę tak jak Tate Langdon w "American Horror Story: Murder House" pójść do szkoły z karabinem i wszystkich powystrzelać.
Ale potem sobie przypominam, że zostało mi tylko 24 dni.



Ogłoszenie parafialne:
Razem z K. poszukujemy jeszcze 2-3 osób do wynajęcia mieszkania. 
Łódź, Śródmieście, okolice WMiI na UŁ.
Nie spieszcie się, jest dużo czasu.

3 komentarze:

  1. super piszesz, ciekawie. A co do szkoły - masz absolutną rację! Od dziś będę Twoją stałą czytelniczką, Twój styl pisania bardzo mi się podoba. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam cię, ale coś mi mówi że będziesz cholernie tęsknić za obecną rzeczywistością. Przynajmniej tak twierdzi moje sumienie ;-]
    pozdrawiam Gabriela Hermes

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za niektórymi jej aspektami na pewno, ale biorąc sprawę bardziej ogólnikowo - strasznie się cieszę, że ten etap mojego życia dobiega końca.

      Usuń