Strony

środa, 10 lipca 2013

"Wolność! Po co wam wolność?!"

"Idź do szkoły. Zdaj maturę. Skończ studia. Znajdź pracę. Weź ślub. Miej dzieci. Płać rachunki. Płać podatki. Podążaj za modą. Oglądaj telewizję. Przestrzegaj prawa. Odkładaj pieniądze na stare lata. A teraz powtarzaj za mną: JESTEM WOLNYM CZŁOWIEKIEM" - niby głupi tekst z internetu, a ile w nim prawdy...
Każdy człowiek ma prawo do wolności, ale co to właściwie jest? Dla jednego wolnością będzie samotna wyprawa pociągiem przez cały kraj, dla innego możliwość wyrażania siebie poprzez sztukę. Najprostszą a zarazem najczęstszą odpowiedzią na pytanie "Czym jest dla Ciebie wolność?" jest brak ograniczeń w swoich działaniach, brak odpowiedzialności przed kimkolwiek oraz niezależność, czy to finansowa, czy osobista. Jednakże gdyby się zagłębić w ten temat, opowiadanie o wolności jest zupełnie inne dla różnych ludzi.
Czasami, by poczuć się wolnym potrzeba wiele zachodu. Ja osobiście poczułam się wolna raz w życiu - stojąc na brzegu klifu we Francji nad kanałem La Manche, a moje życie nie zależało ani ode mnie, ani od nikogo innego, ale od podmuchu wiatru. Może to trochę psychiczne, ale to była najpiękniejsza chwila mojego życia. Czasami chciałoby się po prostu założyć plecak na plecy i nie mówiąc nic nikomu pójść w cholerę. Wziąć tylko to, co niezbędne do przeżycia a resztę świata mieć w głębokim poważaniu. To też jest pewien sposób na wolność. Ale ile osób może tak zrobić? Dlatego właśnie trzeba nauczyć się znajdować ucieczkę w małych, zwyczajnych rzeczach, czynnościach. Mój przyjaciel odczuwa niesamowitą radość z robienia sobie samemu kolacji. Czuje się wtedy wolny pewnie nie przez te kanapki lecz to, że jest sam w domu. Może słuchać muzyki tak głośno jak chce, jeść, co chce, marnować bądź pożytkować swój czas tak, jak chce. Nikt nie narzuca mu swojej woli, nikt nie truje nad uchem godzinami. Cisza.
Wolność jest bardzo ważna również w związku. Nie można być z kimś, kto sprawia, że się "dusimy", że próbujemy uciekać na wszelkie sposoby. Nienawidzę, gdy ktoś próbuje podejmować za mnie decyzje i narzucać mi swoje zdanie, a u większości znanych mi par jest tak, że tak na prawdę ludzie nie są dla siebie partnerami tylko któreś z nich rządzi. Często sami nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jesteśmy zdominowani. Jeżeli komuś pasuje jego obecna sytuacja w związku - spoko, żyjcie sobie jak chcecie! ale jeśli czujecie, że coś jest nie tak, to trzeba to zmienić.
Żeby czuć się szczęśliwym trzeba być trochę samolubnym. Nie mówię o skrajnym egoizmie, ale czasami opłaca się przedłożyć swoją osobę nad innych. Nie dogodzi się wszystkim, więc po co przejmować się aż tak bardzo? Nawet w najlepszej relacji jeżeli jesteśmy pozbawieni możliwości spełniania marzeń - co de facto powoduje, że choć przez chwilę czujemy się wolni - nie możemy odczuwać pełnego szczęścia. Dlatego drastyczne środki są nieraz najlepsze.
Czasami nie chodzi o to, że chce się samodzielnie podejmować decyzje. Wystarczy, że po prostu nikt nie będzie próbował robić tego za was.
Nie można kupić wolności. To, że zapłacimy kaucję za kumpla, który wylądował na dołku nie czyni go wolnym w pełnym  znaczeniu tego słowa.
...ale możemy kupić czas. A czas daje nam wolność.
Zrozumcie to, jak chcecie. Tylko wy wiecie, czym jest dla was wolność.


poniedziałek, 1 lipca 2013

"A Bóg? Nie ma Boga. Są tylko krzyże przy drogach..."

Kwestia wiary jest równie kontrowersyjnym tematem, co homoseksualizm. Chrześcijanie, Żydzi, Muzułmanie, Agnostycy,  Ateiści, Wyznawcy Kościoła Latającego Potwora Spaghetti...  Wojny religijne, wyprawy krzyżowe - po co to wszystko?
Każdy człowiek ma prawo wierzyć, bądź nie wierzyć, w co chce i nikt nie może mu tego odebrać. Na tym polega tolerancja - szanowanie drugiego człowieka bez względu na jego wyznania, wierzenia i poglądy.
Ostatnio na forum jednej z facebookowych grup skupiającej wyznawców przeróżnych religii pewna dziewczyna dodała post sławiący Boga i wzywający do nawrócenia. Wywiązała się pełnia emocji dyskusja, a raczej kłótnia. Oczywiście nie doszło do jakiegokolwiek porozumienia, bo przecież kto może wiedzieć, jaka jest prawda, co dzieje się z nami po śmierci? Jednakże to, co uderzyło mnie najbardziej, to wypowiedź pewnego chłopaka, zagorzałego katolika: "Jesteście idiotami, bo nie znacie Boga. Skoro w niego nie wierzycie, to trzeba was nawrócić", przytoczył również fragment Biblii na podsumowanie swojej wypowiedzi. I gdzie tu tolerancja? Dziewczyna publikująca owy post żądała od niewierzących szacunku do niej i jej religii, jednakże ani ona, ani żaden inny wypowiadający się katolik nie potrafili uszanować tego, że ktoś może nie wierzyć w ich Boga.
Dlaczego odczuwamy taką niechęć do Świadków Jehowy? Głównie dlatego, że nachodzą nas na ulicy, w mieszkaniu, w sklepie i próbują na siłę wcisnąć swoje przekonania. Dzisiaj w tramwaju przysiadł się do mnie mężczyzna i zapytał "Czy chce pani porozmawiać o Jezusie?". Myślałam, że umrę, gdy pomimo moich próśb i gróźb on nie przestawał ciągnąć swoich wywodów. Nie wiem już sama, o czym konkretnie mówił, bo się wyłączyłam. Ale czy gdybym słuchała zmieniłoby to mój światopogląd? Na pewno nie. No właśnie, czego ci ludzie oczekują? Że zmienią świat? Że inni zaczną słuchać, co oni mają do powiedzenia? Że nawrócą wszystkich i jedyna panująca na świecie wiara, to będzie właśnie ta wyznawana przez nich? Nic na siłę...
Z największą tolerancją religijną spotkałam się w jednej ze śląskich rodzin, gdzie każdy był innego wyznania. Czy ktoś zwracał na to jakąś dużą uwagę? Czy kłócili się o to, co jest po śmierci? Nie. Bo można żyć w społeczeństwie, gdzie choć droga jest inna, cel pozostaje taki sam.

"Wiara"